przez Ryszard Trawiński

Chanel Cruise 2019-2020. Oczekiwanie na pociąg
Chanel to dom mody, który obecnie niesie w sobie DNA dwojga geniuszy – założycielki Gabrielle „Coco” Chanel i zmarłego na początku roku Karla Lagerfelda. Oboje byli modowymi gigantami, oboje z powodzeniem rekomendowali kobietom, jak mają wyglądać. Czas po śmierci „Midasa mody” – jak nazywano Lagerfelda – jest dla marki Chanel okresem kryzysowym, w którym musi się ona od nowa odnaleźć. Misję przeprowadzenia Chanel przez ten czas otrzymała Virginie Viard, wieloletnia współpracowniczka mistrza.

Zmarł król, niech żyje…
Karl Lagerfeld wiele zrobił, by zmienić siebie w ikonę popkultury, co u projektanta który wywodził się ze świata haute couture może wydawać się przedsięwzięciem karkołomnym. A jednak zrobił to, co więcej - jego podejście do modowego biznesu spowodowało rewolucję. Okrzyknięto go Midasem świata mody, człowiekiem który czego się nie dotknie – zamienia w złoto. Sam Lagerfeld wyrażał się na swój temat znamienne:
- Pracuję więcej od innych, aby im pokazać że są do niczego.
A przy innej okazji:
- Jeśli jesteś tani to już po tobie.
Był jednak Karl geniuszem designu, odludkiem który swe dziwactwa i fobie przekuwał w sukcesy kolejnych kolekcji Chanel. Kiedy 19 lutego podano, że nieoczekiwanie odszedł, świat mody ogarnęła nie tylko żałoba, ale i konsternacja.
Lagerfeld współtworzył od dekad dwie europejskie marki: Chanel i Fendi. I w obu domach wykształcił swe następczynie: Silvię Venturini Fendi (w Fendi oczywiście) i Virginię Viard w Chanel. Pierwsze w tym roku pokazy kolekcji tych marek stały się automatycznie pożegnaniem z artystą, hołdem dla niego, a zarazem wejściem w pełen blask jupiterów obu wymienionych pań.
Trzy miesiące temu pokaz ostatniej kolekcji Karla dla Chanel, którą zrealizował z Virginie Viard przyciągnął do paryskiego Grand Palais chyba wszystkie muzy projektanta. Były m.in.: Naomi Campbell, Claudia Schiffer, Kristen Stewart, Marion Cotillard… Pokaz otworzyła ulubiona modelka Lagerfelda - Cara Delevigne.

Pokaz kolekcji na tegoroczną jesień i zimę dał po raz ostatni możliwość obcowania z Lagerfeldem- scenografem, odtwarzającym od dekady w ogromnej przestrzeni Grand Palais magiczne światy, tak zachwycające uczestników i obserwatorów pokazów. Tym ostatnim razem była to alpejska narciarska wioska, zasypana śniegiem. Wcześniej Karl zabierał publiczność pod wodospad z prawdziwą wodą, na plażę (także z „prawdziwą” falą), na demonstrująca paryską ulicę, na wybrzeże Sekwany z końca lat 40. XX wieku, do kosmodromu i ogromnej serwerowni...
Virginie Viard od dawna była prawą (i lewą jak mawiał) ręką mistrza. Karl pracował w samotności, obłożony stertami książek tworzył szkice poszczególnych looków. Za pomocą sieci komórkowej przekazywał swe projekty Viard i to ona była odpowiedzialna za ich urzeczywistnianie.
Viard pracę w Chanel rozpoczęła w 1987 roku, w 1997 roku została szefem pracowni firmy. To ona wybierała materiały, dostawców, koordynowała pracę zespołów rzemieślników. Często wybierała modelki. Sześć pokazów rocznie to ogrom zadań. Bez jej pracy i talentów Karl Lagerfeld chyba nie miałby czasu tak drobiazgowo dopracowywać swe kolekcje i całe pokazy.
Tej mistrzyni drugiego planu, która woli działać bez rozgłosu przypadło teraz podjęcie pałeczki która wypadła z ręki jej mistrza i… pójść dalej.
Zaproszenie na dworzec
Tym razem przybyłych do Grand Palais przywitała stacja kolejowa w stylu Beaux-Arts, eksponując podróżny charakter kolekcji (w końcu to Resort/Cruise), a po części nawiązując do pokazów kolekcji Métiers d'art. Goście niczym oczekujący na swój pociąg letnicy siedzieli na peronowych ławkach, nad którymi wznosiły się tablice z ich stacjami docelowymi – Rzym, Edynburg, Saint Tropez, Antibes…Wśród nich m.in. Lily-Rose Depp, Ali MacGraw i Claudia Schiffer.
Kawiarnia Le Riviera wzięta żywcem z Belle Epogue przypominała Le Train Bleu na dworcu Gare de Lyon. Przed pierwszym pokazem gości zaproszono na paryskie śniadanie, następnych – na lunch.
Ponoć scenografia nawiązywała do wyglądu stacji, na której Coco Chanel spotkała kapitana Arthura Edwarda Capela, swa wielką miłość. Odtworzono atmosferę kolei sprzed blisko stu lat – a tę Chanel znała świetnie - jeździła przecież do swego domu w Roquebrune na Riwierze Francuskiej, który nazwała La Pausa.
Mnie brakowało w tej scenografii – samego pociągu. Jak sugeruje Hamish Bowles z Vogue, być może Viard nie chciała „rywalizować” z Diorient Expressem Johna Galliano z 1998 roku. Jestem zdania, że Karl Lagerfeld nie zawahałby się „zamknąć” ogromnej przestrzeni Grand Palais (który notabene sam z siebie wygląda jak ogromny dworzec kolejowy) pociągiem z epoki, którego poszczególne wagony miałyby na tablicach podane miejsca docelowe odpowiadające napisom na odpowiadających im banerach na peronie. I pewnie nazwałby go La Pausa Express.
Kierunek – Chanel
Pokaz otworzyła modelka Vittoria Ceretti ubrana w bardzo luźne spodnie, zapinany pod szyję żakiet z dużym kołnierzem i marszczony w talii top z falbanką na dole. Całość uzupełniła czarna kokarda przy szyi. Kokardy różnej wielkości były zresztą motywem przewodnim tej kolekcji.
Viard zestawiła ze sobą długie leginsy (m.in. z logo Chanel) z tweedowymi żakietami z licznymi kieszeniami i w wyrazistych barwach (np. modelka Selena Forrest). Przycięta marynarka - plus kardigan w paski (modelka Alberte Mortensen), a asymetryczną kamizela - z pikowanym kompletem, całość w kolorze lawendy (modelka Alina Egorowa).
Mieliśmy lekko przewymiarowane płaszcze w odcieniach brązu (np. Lauren de Graaf), zieleni (Ugbad Abdi) i czerwieni (Julia Merkelbach). Tweedowe komplety, tak lubiane przez Lagerfelda, Viard zaprezentowała nie tylko ze spódniczką (np. Merel Zoet, Marina Miguel), ale także ze spodniami 7/8.
Były także nawiązania do lat 80. i 90. XX wieku – bermudy (np. Birgit Kos, McKenna Hellan), pumpy (np. Cristina Piccone), kombinezony z rozbudowanymi ramionami (np. Sara Grace Wallerstedt).
Sukienki maksi zdobiły ręcznie naszywane kwiaty (np. modelki Alina Bolotina, Mathilde Henning) i edwardiańskie kołnierzyki, będące emblematem Lagerfelda w ostatniej wersji samego siebie, jaką promował (kończąca pokaz modelka Ola Rudnicka).
Kolory - pastele, odcienie błękitu, fioletu i różu skontrowane fuksją, zielenią i czerwienią.

Biżuteria, hafty, ręczne zdobienia – to od lat atuty marki. Zajmują się nimi rzemieślnicy „zjednoczeni” w Chanel pod egidą Paraffection. W zbliżeniach na filmie z pokazu możemy zauważyć ich kunszt - m.in. kolczyki, naszyjniki i bransolety z logo Chanel. Ciekawie wyglądały także dwukolorowe botki, nawiązujące kształtem do lat 60. (pointed toe, cuban heel).
Reasumując – pierwsza samodzielna kolekcja Viard się broni. Nawiązuje silnie do epoki Coco Chanel (choćby owe kokardy czy dwubarwne buty), chyba trochę mniej do Lagerfelda – tu Viard nie ma wyjścia, musi się emancypować, by przeprowadzić Chanel przez ten de facto kryzys. Projektantka nadała swym sylwetkom pewną miękkość, odzwierciedlając swoją wizję kobiety Chanel.
Na podstawie: chanel.com, vogue.com, glamour.pl, marieclaire.gr
Tematy: Kolekcje ubrań, Pokazy mody, Projektanci, Resort, Wideo
Materiały powiązane

Chanel Cruise. Oczekiwanie na pociąg

Ostatnia kolekcja Karla Lagerfelda

Fendi. Pożegnanie mistrza

Odszedł Midas świata mody

Sezon 2018/19. Wymyślone światy Karla Lagerfelda
Podobne w serwisie

Nad Tweed śladami Chanel

Stella i Stella

Balenciaga. Klimatyczne ostrzeżenie

Kim Jones tłumaczy Lagerfelda pokoleniu Z

Rzemieślnicy Chanel w swoim domu

Pokazuj śmiało ciało
Jeszcze w dziale

Nad Tweed śladami Chanel

Balenciaga. Klimatyczne ostrzeżenie

Kim Jones tłumaczy Lagerfelda pokoleniu Z

Rzemieślnicy Chanel w swoim domu

Pokazuj śmiało ciało

Balenciaga. Czerwony dywan i ścianka

Pamięci Albera Elbaza

Lanvin. Batman i Comic Strip

Louis Vuitton: pokaz (dla) wampirów?

Chanel na wysokim wybiegu

Chloé girl czyli luksusowe eko
